Czy może w końcu nastąpić przesyt Małeckim? Okazuje się, że chyba tak, po 5 przeczytanych niemal ciągiem jego książkach. A szkoda, bo wszystko wskazuje na to, że "Sąsiednie kolory" to piękna książka. Opinie na lubimyczytac.pl też.
Wszystko tam było co trzeba: miłość, samotność, stare wspomnienia, te umiejętne Małeckiego przeplatanie starego z nowym. Tym razem jakoś nie nadążałam i w sumie mało mnie to wszystko wciągnęło. Doprawdy nie wiem dlaczego. Śmiem podejrzewać, że gdybym sięgnęła po tę książkę nie po Małeckich, a po jakichś kryminałach - to byłoby uderzenie. A tak teraz było tylko takie blah.
Najdłużej, bo aż 10 dni, czytana książka Małeckiego.
I wciąż nie mogę powiedzieć, że było to złe czy kiepskie. Bo nie. Ale fabuła nie była tak kruchodelikatnie wzruszająca jak dotychczas. Postaci nie były tak wyraziste i realne.
Nie wiem.
Mam jeszcze kilka tych Małeckich, spróbuję znowu, a jak znowu nie będzie tego wielkiego love do książki, to chyba znak, że pora przerwać na coś innego.
lubimyczytac.pl:
Lato 1926 roku. Stolarz Krystian Dzierzba rozpoczyna pracę nad trumną dla kobiety, która rzekomo umarła z tęsknoty. Szalona Leokadia jak co wieczór czeka ze strzelbą na znienawidzonego kormorana. Nękany wspomnieniami syn miejscowego lekarza stoi na moście i rozważa skok. Ich losy nieoczekiwanie się przetną, kiedy po podsłuchaniu przypadkowej rozmowy córka Krystiana postanowi wyruszyć do lasu w poszukiwaniu Diabła. Wkrótce wszyscy staną przed decyzjami, które zmienią ich życie.
Sąsiednie kolory to powieść o tęsknocie, odwadze i miłości niemożliwej. O stwarzaniu prawdy, pustych miejscach w ciele, leczeniu tańcem i słowach, które wędrują daleko poza śmierć.