Dziennik #216/2025 - onkonic

@ataraksja · 2025-08-04 21:05 · polish

https://pixabay.com/get/gbccae5869d08fa4395aa2be1d99c8e4637427f3332418a5cfe49d23e1ca15c8efa0796a0dbe4a8119b8d004166c86f52921bb832fcf770a60fb04e5933553c9f_1920.png
Źródło: Pixabay


Dobry wieczór. Nie spałam w sumie. Położyłam się jakoś koło 3, a już o 5 byłam na nogach. I tak się budziłam w trakcie tych dwóch godzin, więc nie wiem czy można przyjąć, że w ogóle spałam. Podniosłam się z łóżka naprawdę bardzo zmęczona i dość mocno zniechęcona do świata, ludzi, życia, wszystkiego. Chociaż nie wiem czy to było zniechęcenie czy uczucie bycia martwym w środku, nie umiem tego oszacować w sumie. Połaziłam w deszczu z psem z 40 minut i dobrze, że padało, bo poleciały mi łzy. Ostatnie dni dojrzewała we mnie dość istotna decyzja, którą teoretycznie podjęłam będąc w pełni świadoma konsekwencji, ale mam z tyłu głowy myśl, że fakt, że ja te konsekwencje akceptuję i nie zamierzam z nimi nic robić nie oznacza, że zaakceptują to osoby, dla których jestem ważna. ![20250804_111546.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/ataraksja/EoEqZK2XpPh2ohDfgeqDZVSHHAEHZpm3BejY3c2EqhEVD6cvu1QyKqDhdnmPohK5BVt.jpg) *Źródło: fotografia własna* Przyjechał tata i pojechaliśmy do Szczecina. Mówiłam mu, że kumpel ze Szczecina mi powiedział, że przy szpitalu na Unii Lubelskiej jest armagedon remontowy i żebyśmy sobie stanęli na Janickiego, ale samiec za kierownicą wie lepiej, więc zrobiliśmy kółko dookoła szpitala i finalnie wróciliśmy na Janickiego jak mówiłam. W każdym razie spacer do szpitala i przez te remonty naprawdę ciężko było znaleźć odpowiedni budynek, ale się udało. Wizytę miałam mieć o 11:50, ale się okazało, że to w ogóle nie ma racji bytu. Do rejestracji decyduje kolejność przyjścia do poczekalni i potem do lekarzy też. No więc wypełniłam ankietę na milion stron, poczekałam z pół godziny w kolejce do rejestracji, zarejestrowałam się przyznając się nawet do matki, bo też tam tkwi w systemie i poszłam do lekarza. To miało być zwykłe badanie genetyczne. Nic więcej. Niestety w trakcie wywiadu uwzględniając obecność nowotworów w mojej rodzinie, moją przeszłość i moje dolegliwości niektóre lekarz uznał, że trzeba zrobić koniecznie markery nowotworowe. Tu siadłam po raz pierwszy. I jest to o tyle istotne zarówno genetyka jak i te markery, że za tydzień mam przyjechać i powtórzyć badanie. No i sobie porozmawialiśmy i generalnie statystyka jest taka, że jeśli mam tę mutację, a nie oszukujmy się, dziedzictwo po matce jest tak zjebane, że mam ją na pewno to jest 80% szans, że zdechnę na raka. Tu siadłam po raz drugi. Jeśli natomiast markery wyjdą złe no to będziemy się martwić, ale dostałam listę miliona badań do zrobienia na chyba wszystkie narządy. Tu siadłam po raz trzeci. Poszłam na pobieranie krwi, zgarnęłam tatę i poszliśmy do samochodu, bo choć nie dałam po sobie poznać, bo nie robię przy nim takich rzeczy to nie wiem czy bardziej miałam ochotę się rozpłakać, napić czy w sumie nie wiem co ze sobą zrobić. Wróciłam do domu i w sumie tępo patrzyłam się w ścianę. Tak totalnie bez sensu. Cały dzień nic nie jadłam, bo musiałam być na czczo na badaniach, ale totalnie nie miałam ochoty nic jeść. Flaki miałam tak ściśnięte, że nie ma szans, żebym coś przełknęła. Zadzwoniła koleżanka, z którą od jakiegoś czasu nawiązuję więź i nie byłam zadowolona z tego, że w sumie zataiłam, bo chciałam, nie musiałam przed nią to jak było w Szczecinie i jakie kroki w związku z tym zamierzam podjąć. Ona uważa, że moje życie ma ogromną wartość, że jestem wyjątkowym człowiekiem i choć nie umiem spojrzeć na siebie jej oczami to przez gardło nie przeszłoby mi dzisiaj do niej, że nie zamierzam podejmować żadnych kroków w kierunku dalszej diagnostyki. Trudna to była dla mnie rozmowa, bo staje się dla mnie coraz bliższym człowiekiem przed czym w sumie przestaję się bronić i z racji tego, że nasze rozmowy są totalnie pokarmem dla mojego intelektu i ducha to nie wiem czy z jej intelektem, sercem i wrażliwością zniosłabym dyskusję na temat tego czy warto chodzić do lekarza czy jednak nie warto. Mimo koszmarnego zmęczenia i totalnego wyczerpania psychicznego i emocjonalnego to rozmowa jak zawsze była totalna ucztą. Potem oddzwoniłam do przyjaciółki, bo się do mnie dobijała jak byłam w szpitalu i w sumie pogadałyśmy i powiedziałam jej jaką podjęłam decyzję na co ona stwierdziła, że moje prawo i w sumie ok. Trochę kręciłam się po domu bez sensu próbując zebrać siły na bieganie, ale tak naprawdę po prostu nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Nie czuję się dobrze. Trochę ukojenia znalazłam w muzyce, a tu nagle telefon dzwoni, patrzę, a tu koleżanka ta wspomniana wyżej. Myślałam, że coś się stało, a ona chciała mnie po prostu wyciągnąć z domu, no to poszłam. Przychodzę, patrzę, a ona stoi z córką i dostałam przepięknego kwiata i prześliczny kubek z batonikami. Tak po prostu, żeby mi poprawić humor. Przez całe moje życie nikt nie był dla mnie tak miły bez powodu, tak po prostu, dla samego faktu bycia miłym i sprawienia mi przyjemności. Bardzo mnie to wzruszyło. Oczywiście jak to ja, zaczęłam się chować za maską jakiś żarcików, ironizowania i w ogóle, ale jest trochę tak, że coraz bardziej odechciewa mi się przy niej zgrywać. Skoro ona mnie akceptuje taką jaka jestem to po co? Dzisiaj nawet miałyśmy dyskusję na temat tego, że napisała mi, że moja moralność jest wzorem i w ogóle, a ja twierdzę, że tak nie jest, bo byłam bardzo złym człowiekiem i nie można tak o mnie mówić na co ona stwierdziła, że ona akceptuje moją przeszłość, rozumie, ale nie zamierza jej brać pod uwagę w ocenie mojej osoby, po prostu, nie zamierza uwzględniać czasu, kiedy się nie znałyśmy. Niezbyt zgrabnie odnajduję się w sytuacji kiedy ktoś jest dla mnie tak miły i tak bardzo mnie ceni, ale czuję, że jest to relacja, której nie chcę spierdolić. Po prostu. Wróciłam do domu, trochę posłuchałam muzyki, żeby złapać wewnętrzne wyciszenie i zebrałam się do biegania jakoś po 20. Nie chciało mi się. Fizycznie byłam kompletnie wyczerpana brakiem snu i stresem, nic dzisiaj nie jadłam, więc paliwa było zera, ale wyszłam, bo skoro plan treningowy zakładał trening to trzeba. W sumie nawet nie patrzyłam co zakładał plan, po prostu poszłam sobie potruchtać. I zadziało się coś dziwnego, ponieważ przebiegłam cały odcinek treningu. Nie wiem czemu znowu Garmin pokazuje na początku jakiś chód, od jakiegoś czasu coś się rypie, ale wierzcie mi na słowo, że cały dystans przebiegłam. Dotarłam do domu cała mokra, ale z poczuciem totalnej dumy, bo nigdy nie dokonałam czegoś takiego. ![image.png](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/ataraksja/EoeM6NYFL4niSWsxZxonqLW2DcwJJzqe3FFXcB3b6yLWKvJ6pC6xUYP13hAzyVs3R2m.png) ![image.png](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/ataraksja/EpEP8iVW8FhD3h9noz1XFdVcV9CbEPFjxYbnrMqEoM2V6k62h5iBPq59tKdw1mqQofE.png) ![image.png](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/ataraksja/23tcNnhLMcYs8AFA1ZwQNGigyqhEfF4XTyXp9LTUUZZAyGb29dr2bxTHXwuwDwkDB7Kqn.png) ![image.png](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/ataraksja/23wCdSuBaVkuFHWnvMJAmipsMr2NJfDsE4WCKKfdMAVZjKW8gx9Q6NMZYkf4d9rq8hNdg.png) Po bieganiu prysznic, a jak usiadłam do komputera to czekała mnie ciężka i bardzo męcząca rozmowa z przyjacielem. Męcząca w sensie intelektualnym i emocjonalnym. Choć na chwilę nie chcę o niczym myśleć. Nie martwić się, nie analizować, nie zastanawiać się, nie roztrząsać, nie rozkładać na czynniki pierwsze, nie czuć, nic. Realnie jestem tak bardzo zmęczona aktualnie jak nie byłam nigdy w życiu, a trochę przeżyć za sobą różnych dziwnych mam. I tak po ludzku, od serca: mam dość. Po prostu mam dość. I dlatego właśnie rozważam powrót do picia. Zapieram się, bo wiem, a w sumie nie wiem jak to się skończy tym razem, ale nie skłamię jak powiem, że przemyka mi to coraz częściej po głowie. A to już mega zły znak kiedy głowa podpowiada scenariusze, że tak było łatwiej, przyjemniej, milej. Nie było i moja racjonalna część umysłu doskonale o tym wie i doskonale to pamięta. Nie wiem gdzie prowadzi mnie życie od jakiegoś czasu, ale mam poczucie, że kompletnie nie chcę tam iść, a nie mogę zrobić nic, żeby to zmienić. Do jutra.
#polish #pl-blog #pl-emocjonalnie
Payout: 0.000 HBD
Votes: 263
More interactions (upvote, reblog, reply) coming soon.