https://pixabay.com/get/g5098fbffabf84f7fae7ef8b243cb1bf93d47a0ed9c26868b34e60432db76cd5fdbfb36d0cc98877ccc9e49797a9846e7eb3b10a3353d50e105bbe57e66d8990d_1920.jpg
Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Nie chciało mi się dzisiaj pisać. W sumie piszę tylko dlatego, że wydaje mi się, że jeśli przez słabszy dzień stracę odznakę rocznego pisarza to będę miała do siebie żal, to będę miała wyrzuty sumienia. Tak mi się wydaje, nie wiem. Dopadła mnie dzisiaj totalna anhedonia. Nie wiem w sumie czy anhedonia może być jednodniowa, bo wczoraj trochę przyjemności z biegania jednak miałam, ale dzisiaj jest znów ten stan kiedy nie czuję nic. Po prostu. Jestem to jestem, a jak zniknę to też ok. Nie lubię tego stanu. Wydaje mi się on bardzo niebezpieczny, bo boję się, że przez to uczucie obojętności wobec jakichkolwiek bodźców, jakichkolwiek konsekwencji, jakichkolwiek uczuć i świętości mogę zrobić coś, czego będę bardzo żałować, co będzie nieodwracalne i / lub tragiczne w skutkach. Cały dzień wkładam bardzo dużo siły w to, żeby trzymać się na powierzchni i jestem już po prostu tym zmęczona. Tak po ludzku zmęczona. Szukam małych uciech, szukam ukojenia, ale to wszystko na nic dlatego mózg w obronie własnej podpowiada rzeczy, których nie chcę robić.
Obudziłam się i nie mogłam wstać z łóżka, bo miałam straszne zawroty głowy. Gdy tylko próbowałam się podnieść od razu tak mi się kręciło w głowie, że musiałam się położyć. Ten stan trwał z dobrą godzinę. Jak w końcu udało mi się podnieść to nie czułam się dobrze. Niby jakieś mdłości, trochę zawrotów głowy, niepokój, lęk, opadające powieki, bezwład mięśni. Trochę jakby szykował mi się atak paniki, ale w sumie nie nastąpił, więc nie wiem o co chodziło.
Przeleżałam cały dzień przed komputerem nie licząc spacerów z psem. Zadzwoniła koleżanka i łącznie gadałyśmy z dwie godziny? Coś koło tego. Lubię z nią rozmawiać. Rozmowy są inteligentne, na poziomie i jakieś takie.. głębokie? Coś w tym stylu. Jedno co mnie drażni to brak zdefiniowania tej relacji. W sumie zwykłą koleżanką to chyba nie jest, bo wydaje mi się, że już jakiś czas temu relacja wzniosła się ponad to, ale nie nazwałabym jej przyjaciółką, bo to jeszcze za wcześnie dla mnie, ale z drugiej strony z jakiegoś nieznanego mi powodu pękają moje mury, które wokół siebie wybudowałam i denerwuje mnie to, że jest to coś, co na ten moment nie pasuje do żadnej znanej mi definicji. Nie lubię rzeczy nieokreślonych. Po prostu. Totalnie nie lubię.
Bardzo mnie dzisiaj przeszłość prześladuje. Bardzo. I to ta zła strona przeszłości. Zresztą ja mam niewiele dobrych wspomnień. Przez to też nie czuję się aktualnie zbyt dobrze. Moja depresja zdecydowanie ma się świetnie i na ten moment ja nie widzę kompletnie żadnej poprawy, a nawet nie wiem czy mi się nie pogarsza. Jutro mam terapię i kompletnie nie mam ochoty na nią iść, ale wiem, że to przemawia przeze mnie właśnie ta depresja i wiem, że bardzo ważne jest jednak uczestniczenie w tych spotkaniach. Jest temat, który chcę jutro poruszyć i jest on dla mnie ciężki pomimo tego, że wynika z mojej świadomej decyzji. Trochę czuję się rozdarta pomiędzy tym, że w moim odczuciu podjęłam dobrą decyzję, a tym, że może się okazać, że ona wcale taka dobra nie jest i porani wiele osób. A ja nie chcę ranić moich bliskich, ale czuję, że w tym temacie inaczej postąpić nie mogę. Zawiłe to strasznie, a ja jestem bardzo zmęczona swoim życiem, a już tym bardziej jego skomplikowaną stroną. Chcę po prostu odpocząć, nic więcej.
Mocno się obawiam, że noc będzie dzisiaj bezsenna, bo jest 22:10, a mną targają tak silne emocje, że wydaje mi się, że uniemożliwią mi sen. A przynajmniej sen dobrej jakości. Zobaczymy.
Do jutra.