https://pixabay.com/get/g555b9f532d0d71b25f63002670ff71e087eca5985edb652842dbc7283df96f35fd927feecb7d5dd1cc04c9e781f1456b_1920.jpg
Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Spałam z dwie godziny? Obudził mnie telefon. Ktoś potrzebował / chciał / wpisz cokolwiek mojej obecności i ja tej obecności nie byłam w stanie dać i nawet nie chciałam, więc co zrobiłam? Zakończyłam rozmowę, wzięłam amfetaminę, wypiłam drinka i pojechałam. I to był pierwszy raz od tego tygodnia co popłynęłam, że zaczęłam ćpać już od rana. Do dzisiaj to było powiedzmy towarzyskie. Co czeka mnie dalej? Nie wiem. Co musi się stać, żeby z tego wyjść? Nie wiem. Otworzyłam się dzisiaj przed koleżanką, ale tak trochę. Wkurwia mnie to, że trochę. Chciałabym powiedzieć jej wszystko: słuchaj, byłam molestowanym dzieckiem, niechcianym, pogardzanym, weź mi kurwa pomóż. Ale głos milknie mi w gardle. Wieczorem zadzwoniła przyjaciółka i to nie była miła rozmowa. Rozmijamy się w wielu kwestiach. Próbowałam jej wytłumaczyć jak mi się żyje z dwubiegunówką i chyba pierwszy raz w życiu mnie faktycznie słuchała, ale jestem wypita i naćpana, więc nie umiem tego ocenić. Tak czy siak chyba pierwszy raz odkąd się znamy, CHYBA, wzięła pod uwagę fakt, że moje złamanie abstynencji to może być skutek, a nie przyczyna. Jestem tym wszystkim zmęczona. Po prostu zmęczona. Mam ochotę wyjąć sobie mózg, wytaczać go w alkoholu i narkotykach po czym dopiero włożyć do głowy. Moja codzienność jest nie do udźwignięcia. Po prostu. Boli mnie dusza, serce, ciało, głowa, umysł, boli mnie wszystko. I na ten moment zrobię wszystko, żeby tego nie czuć.
Do jutra.