Źródło: Pixabay
Dzień dobry.
Trwam, ale jest bardzo ciężko. Cierpię chociaż momentami nie czuję nic, po prostu pustkę i chęć śmierci. Dzwonił do mnie dzisiaj kolega z mitingów kontrolnie jak się czuję i powiedział, że na bank mnie odwiedzą w szpitalu i mam się niczym nie martwić. Moi bliscy robią wszystko, żeby mi pomóc i tylko ze względu na nich nic sobie jeszcze nie zrobiłam, ale jest naprawdę bardzo ciężko. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedyś tak bardzo załamie mi się zdrowie psychiczne. Wiecie czego bardzo się boję? Że pojadę w poniedziałek do tego szpitala skoro już się na to zdecydowałam, okaże się, że nie ma miejsc / możliwości przyjęcia / cokolwiek i tak się tym załamię, że się po prostu poddam. W ogóle mam lęki, ataki paniki, psychozy, derealizację, anhedonię i wszystko co tylko możliwe.
Do jutra.