Dobry wieczór.
Kolejny dzień na oddziale psychiatrycznym. Kiepsko spalam choc wydaje mi sie ze troche lepiej niż ostatnio. W nocy zaczęła bardzo boleć mnie głowa I bol trwa do teraz ale jakos trwam. Rano badanie krwi ponowne I jutro kolejne badanie moczu.
Na rozmowę zaprosiły mnie dwie panie psycholog. Dość szybko rozpykaly co jest u mnie głównym problemem. A do tej pory przez każdego bylo to ignorowane. Bardzo mi sie ta wizyta podobała. Powiedziały jasno i wyraźnie ze jeśli uporam sie z moją trauma to zacznę normalnie żyć. Nie jestem skazana na wieczny rozpierdol. Tak przynajmniej one twierdzą a ja nie mam powodu żeby im nie wierzyć. Problem tylko jak to osiągnąć ale tego jeszcze nie ustaliłyśmy. Generalnie nie ma tutaj terapii samej w sobie ale panie powiedziały ze na pewno będą chciały sie jeszcze ze mną spotkać. Powiedziały tez ze nie mają tutaj pacjentów tak bardzo świadomych i wysoko intelektualnych i bardzo miło im sie ze mną rozmawiało. Pogłaskaly mi ego totalnie.
Była dzisiaj u mnie przyjaciółka. Nadal jestem zla ze umieścili mnie w szpitalu ale probuje to zaakceptować ze zrobili to z troski o moje życie. Miło porozmawiałyśmy 2h. Brakowało mi naszych takich rozmow. Udało mi sie z kilkoma rzeczami przełamać i jej powiedzieć. Powiedziałam jej tez wprost ze ukrywałam przed nią swoje życie bo nie chciało mi sie słuchać nawiedzonego gadania rodem z AA. Otrzymałam w zamian zrozumienie i milosc. Może to sie poukłada jakos?
Wieczorem zadzwoniła koleżanka z którą chyba sie zaprzyjaźniam. Brakowało mi rozmowy z nią bardzo bo od paru miesiecy rozmawiamy codziennie a tak była cisza od kilku dni. No może nie cisza bo wymieniałyśmy wiadomości ale no. Cieszę sie ze mam przy sobie dobrych ludzi. Dla nich powalczę bo dla siebie to mi sie nie chce.
Pozdrowienia z psychiatryka.