Dobry wieczór.
Znowu słabo spalam. Rano byłam totalnie nieprzytomna. Śniadanie zjadłam na autopilocie i grzecznie czekałam na wizytę lekarzy. Do ostatniej chwili zastanawiałam sie czy być szczera z lekarzami czy kłamać. Postawiłam na szczerość. Skoro juz tu jestem to powalczmy o to watle zdrowie. Powiedziałam pani doktor o bezsennosci lękach i ogólnym spadku formy. Pani doktor byla bardzo wspierająca. W ogole mam tutaj wspaniałą opiekę o czym tez powiedziałam pani ordynator ze panie pielęgniarki wzorcowo sie mną opiekują. Dostane leki nasenne plus podkręca mi troche resztę leków. Ma być lepiej. W czwartek kolejna kontrola ale jak cos sie bedzie działo to mam przychodzić wcześniej. Czuje sie tu naprawdę cudownie zaopiekowana.
Jutro przyjaciółka ma operacje onkologiczna i z każdą godzina odczuwam coraz większy stres. Wiem ze bedzie dobrze bo musi być dobrze ale gniecie mnie to strasznie. Najgorsze bedzie to oczekiwanie bo przecież nie moge być z nia w szpitalu wiec bede musiała warować pod telefonem aż sie wybudzi dojdzie do siebie i sie odezwie. Czuje w kościach ze to bedzie bardzo trudny dzień.
Jestem przemęczona i tak naprawdę jedyne o czym marzę to długi komfortowy sen. Mam nadzieję ze dziś sie to uda. Poza tym bardzo chciałabym juz być w domu. Strasznie tęsknię za psem. Przygarnęłam go w 2017 roku i od tego czasu nie mialam z nim nigdy tak długiej rozłąki. Dobrze przynajmniej ze u rodziców jest grzeczny.
Raport z pola bitwy spisany wiec czas isc po leki chwile jeszcze poklikać na telefonie i spac.
Do jutra.