Dobry wieczor.
Calkiem niezle spalam. Obudzilam sie co prawda kilka razy w nocy ale w porownaniu z wczesniejszymi nocami to bylo dzisiaj naprawde niezle.
Po sniadaniu poszlam do pani psycholog dokonczyc diagnoze a takze zrobic dwa dodatkowe testy ktore wymyslila. Po obiedzie poszlam omowic z nia wyniki i jestem troche zdruzgotana. Jesli chce dobrze i godnie zyc to przede mna bardzo duzo ciezkiej pracy. Bardzo. Wjechalo mi to troche na psyche bo mialam swiadomosc ze nie jest ze mna najlepiej ale takiej masakry to sie nie spodziewalam. Niemniej jednak pani psycholog powiedziala jasno i wyraznie: to jest do przepracowania. Wiec trzeba sie wziac do roboty po wyjsciu ze szpitala i tyle.
W dzien potrzebowalam troche pospac bo bylam tak skonana ze zasnelam zanim dotknelam glowa poduszke. Wstalam strasznie rozdrazniona i zla. I te uczucia towarzysza mi do teraz. Chce juz do domu i to bardzo. Czuje sie tu przebodzcowana przemeczona samotna i taka jakas niefajna.. ale jak mus to mus..
Jutro wizyta lekarzy i chyba nie mam na co narzekac. Nie czuje sie dobrze. Do tego jeszcze chyba daleka droga ale czuje sie stabilnie a dla mnie fakt ze sie nie pogarsza naprawde wiele znaczy bo ostatnie tygodnie to byl lot koszacy w dol. Nie trace wiary i nadziei ze postawia mnie na nogi. Dlatego grzecznie realizuje wszystkie zalecenia. Wszak przydomek "grzeczna Paulina" nie wzial sie znikad.
Do jutra.