Dziennik #295/2025 - domek

@ataraksja · 2025-10-22 20:20 · polish

gde4e9c05d0be7d116fed5294411b607328b0f7e353adf0f2fe62fac8071c0b47f67c245f5a8d6727b7da5f4d5302964401f7251fc434b72ee2f32c3725bb0da1_1920.jpg Źródło: Pixabay


Dobry wieczór. Jestem w domu. Czy mogły spod moim palców wyjść piękniejsze słowa? Zacznijmy jednak od początku. Bardzo źle spałam. Bardzo mało. Budziłam się i jakoś nie mogłam usnąć. Nie przeszkadzało mi to, bo żyłam tylko jedną myślą: dziś wychodzę do domu. I muszę przyznać, że poranek dłużył mi się jak nigdy. Każda minuta trwała godzinę. Na szczęście punkt 13:30 przyjechała przyjaciółka, podpisałyśmy dokumenty i byłam wolnym człowiekiem. Zaprosiłam ją na kawę i poszłyśmy sobie do pizzerii. Lubię spędzać z nią czas. Jest dla mnie bardzo ważnym człowiekiem. Nie wiem dlaczego ona przy mnie ciągle trwa, naprawdę nie wiem, ale jest to dla mnie niezwykła wartość, bo jeśli nie chce mi się walczyć dla siebie, a nie chce mi się, bo nie widzę w tym większego sensu to walczę dla moich bliskich. Po prostu. I źle mi z tym, że ostatnie miesiące tak bardzo daję dupy. Czy mogę coś na to poradzić? Mogę, ale wiele zależy po pierwsze od kaprysu mojej choroby, a po drugie od tego czy w końcu nabiorę siły. Zresztą z tą siłą to też złożona sprawa jest, bo z jednej strony uważam się za osobę zajebiście silną uwzględniając to co przeszłam w życiu, ale z drugiej strony mam poczucie, że to kolos na glinianych nogach, bo byle gówno zmiata mnie z planszy. Po powrocie do domu nie mogłam się odnaleźć. Przeczytałam wypis ze szpitala i cóż. Będę łykać 13 tabletek dziennie, a poza tym mam cały stos zaleceń. Miałam w planach generalnie porządki, ale okazało się, że moje ciało po tych dwóch miesiącach w szpitalu jest tak słabe, że trochę ogarnęłam, odkurzyłam, a resztę zostawiłam na lepszy czas. Poszłam do Biedronki, bo nie miałam kompletnie nic do jedzenia w domu i to było ponad moje siły. Byłam bardzo bliska ataku paniki przez ludzi dookoła. Jednak nawał obcych ludzi dookoła mnie to nie było najbardziej sprzyjające otoczenie. Pojechałam po psa i to było taaaak wzruszające.. Kumpela nagrała jego euforię jak mnie zobaczył. Będę ten filmik oglądać w kółko. Kocham mojego psa bardziej niż własne życie. Stukam te słowa w końcu na klawiaturze komputera, a futrzak już śpi na swoim kącie kanapy i chrapie. Życie momentami potrafi być fajne. Jest trudne, krwawe, miażdżące, niszcząc, niesprawiedliwe, wykańczające, ale BYWA CZASAMI fajne. I właśnie mam zalążek dobrego samopoczucia w sobie. Czuję się bardzo przebodźcowana. Bardzo. Nie mam nawet ochoty na kolację chociaż jadłam tylko śniadanie dzisiaj. Kupiłam sobie kruche ciastka, bo jakoś mnie naszło i zjadłam ich kilka i już mi się nie chce jeść. Do końca tygodnia sobie pofolguję, a od poniedziałku bieganie i dieta. Mam nadzieję, że nie braknie mi sił. Słaba jestem przeraźliwie. Powrót do wyczerpujących dzienników, bo nienawidzę pisać na telefonie dlatego na czas szpitala były one jakie były. Do jutra.
#polish #pl-blog #pl-emocjonalnie
Payout: 0.000 HBD
Votes: 243
More interactions (upvote, reblog, reply) coming soon.