Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Nie chce mi się spisywać całego dnia. Nie najlepiej się czuję. Różne rzeczy się dzieją we mnie, a ja trochę tracę siły do walki z tym. Sama się przyczyniłam do burdelu w psychice, który mam aktualnie, ale mam w sobie mocne postanowienie, że ogarnę to. Dzisiaj myślałam, że umieram. To szaleństwo musi się skończyć. Po prostu musi.
News tego wpisu: od poniedziałku będę mieszkać z mężczyzną. I to nie byle jakim, bo bardzo przystojnym, ale zanim polecicie po kwiatki, żeby je sypać na ślubie to informuję, że to kumpelska relacja i owy kumpel potrzebuje wsparcia lokalowego na kilka dni. Ja, totalny introwertyk zamknięty w swoim własnym świecie będę z kimś dzielić przestrzeń życiową. Myślę, że to będzie ciekawe doświadczenie. W myśl zasady, że wszystko dzieje się po coś może wyjdzie z tego coś dobrego. Przydałoby się w końcu coś pozytywnego otrzymać od życia.
Gubię się w moim własnym życiu. Gubię się w rzeczywistości. Jak upadnę to chcę wstać, a jak wstanę to mam wyjebane na teraźniejszość i nie robię nic, aby utrzymać się w pionie. Narozrabiałam i teraz mam moralniaka. Zważywszy jednak na to ile osób mnie wspiera to czas spiąć dupę i się podnieść. Tylko jak.. Moja psychika wędruje w bardzo niebezpieczne rejony i pora to zatrzymać. Amen.
Do jutra.