Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Spałam dzisiaj w nocy jakieś dwie godziny. Jestem kompletnie nieprzytomna. Męczyły mnie lęki, bezdech, tachykardia. Moje ciało ewidentnie ma dość i czas najwyższy o nie zadbać.
Miałam w planach iść biegać rano, ale nie miałam na to kompletnie siły, ale w myśl wczorajszego postanowienia, żeby o siebie dbać i tak ruszyłam z domu. Powolutku się poczłapałam ile miałam moc i tyle. Co się dotleniłam to moje uważam.



Było ciężko. Niemniej czułam dumę. Prysznic i poranek zleciał. Byłam pewna, że na 10 mam terapię, ale pomyliłam dni. Nic nie szkodzi, bo wizytę mam jutro. Jutro też idę do fryzjera trochę ściąć moje kłaczki, bo są już do tyłka.
Trochę dzisiaj pospacerowałam, bo mam nabite 14k kroków, ale prawda jest taka, że większość dnia przeleżałam w łóżku. A w sumie na kanapie. Nie spałam, żeby nie rozbijać sobie snu, ale kiepsko się czuję. Moje ciało ma dość. Nawet krew z nosa mi dzisiaj leciała. Niemniej jednak nie poddaję się. Wszystkie możliwe używki zostały z domu wyrzucone i lecimy dalej. Mam taki burdel w głowie, że nie wiem jak sobie poradzić, ale chcę zawalczyć dla tych kilku osób, które są mi tak życzliwe.
I tyle. Włączyłam sobie właśnie na Netflixie film o Aviciim i już wiem, że będę płakać, ale może tego mi trzeba skoro takiego dokonałam wyboru? Nie wiem. Nie wiem co mi jest potrzebne i co może mi pomóc.
Do jutra.