After a few days spent in bed, with tea, blanket and antibiotic as my faithful companions, I finally felt that it was time to move four letters. Although the body is still weak, and the antibiotic for three days of guests in my first aid kit, I needed to feel a breeze of fresh air and see something more than the ceiling and phone screen.
With my wife, we went for a quiet walk - no race against time, no borders testing. Direction: Boulevards on the Oder, towards the zoo. I will tell you, it was one of the best decisions since the beginning of the year. The sun was just going west, the sky began to paint with warm colors, and the air smelled in spring. Seriously, the first time this year I felt that nature was starting to wake up - buds on trees, birds singing and this specific smell of "new beginning".
We did 10 km - without rush, but with a large dose of mindfulness. We stopped to look at the Oder, talk, just be together. For the body - start. For the head - reset. For the soul - balm. Although I still cough and swallow medicine, this walk was like a return to the living for me.
Sometimes just move out of the house, even for a moment. I definitely recommend such a walking return to the world - even (or maybe especially?)
During illness.
POLSKI:
Spacerem w stronę zdrowia – 10 km między antybiotykiem a zachodem słońca
Po kilku dniach spędzonych w łóżku, z herbatą, kocem i antybiotykiem jako moimi wiernymi towarzyszami, w końcu poczułem, że pora ruszyć cztery litery. Choć organizm wciąż słaby, a antybiotyk jeszcze przez trzy dni gości w mojej apteczce, potrzebowałem poczuć powiew świeżego powietrza i zobaczyć coś więcej niż sufit i ekran telefonu.
Z żonką wybraliśmy się na spokojny spacer – żadnego wyścigu z czasem, żadnego testowania granic. Kierunek: bulwary nad Odrą, w stronę zoo. Powiem Wam, to była jedna z lepszych decyzji od początku roku. Słońce akurat chyliło się ku zachodowi, niebo zaczęło malować się ciepłymi barwami, a powietrze pachniało wiosną. Serio, pierwszy raz w tym roku poczułem, że przyroda zaczyna się budzić – pąki na drzewach, śpiew ptaków i ten specyficzny zapach "nowego początku".
Zrobiliśmy 10 km – bez pośpiechu, za to z dużą dawką uważności. Zatrzymywaliśmy się, by popatrzeć na Odrę, porozmawiać, po prostu być razem. Dla ciała – rozruch. Dla głowy – reset. Dla duszy – balsam. Choć nadal kaszlę i łykam leki, to ten spacer był dla mnie jak powrót do żywych.
Czasem wystarczy ruszyć się z domu, nawet na chwilę. Zdecydowanie polecam taki spacerowy powrót do świata – nawet (a może zwłaszcza?) w trakcie choroby.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io