Wtorek w Królestwie był spokojny. Żadnego wydarzenia. Pojawiło się jednak kilka osób i udało się po raz kolejny zagrać w grę zimnowojenną. Co prawda tylko w wariant dla 6 osób, ale lepszy rydz niż nic.
Większość składu była stała: Ala, Kinga, Nariman i Rafał. Rotacyjne było jedno miejsce przy stole, które zajmowali kolejno: Ola, Ania i Evan.
Jedyną zmianą, która została wprowadzona było wykładanie karty wpływu przed siebie (tam gdzie militarne) a nie obok planszy. Pozwoliło to lepiej kontrolować, kto jakie karty wykładał.
Rozgrywek było dużo. Raz wygrywali sowieci, innym razem Amerykanie. Wygrywały zarówno frakcje które zaczynały, jak i te, które były drugie w kolejności. Jedyny bug jaki wykryłem to sytuacja, w której była wojna i zaraz po wojnie specjalną mocą jest sprawdzenie karty militarnej. Wtedy gracz nie może z niej skorzystać, bo nie ma położnych żadnych kart prócz jego. Można byłoby to naprawić tym, że w ramach tej akcji gracz może sprawdzić cudzą kartę lub pokazać swoją komuś.
Ogólnie testy trwały 2 godziny, co jest całkiem dobrym znakiem, bo gra mimo upływu czasu się nie znudziła.
Kolejny test udało się zrobić w środę po spotkaniu o Nowej Zelandii. Tym razem w wariancie na 8 osób. Wygrali sowieci, którzy rozpoczynali grę. Terroryści mieli pecha, bo jeden z nich został wykryty zaraz na samym początku.
Na koniec kwestia dotycząca pierwszej akcji. Postanowiłem przeanalizować kiedy opłaca się odrzucić karty. No i wiele zależy od tego kto i kiedy sprawdza.
Sytuacja|Kto dostanie odrzuconą kartę?|Analiza -|-|-| Pierwszy punkt wpływu w grze ląduje na pierwszym polu|Gracz z przeciwnej frakcji|Jeśli odrzucimy obcą kartę militarną to wróci ona w ostatniej rundzie przed wojną, więc nie ma to dużego znaczenia Drugi punkt wpływu w grze ląduje na pierwszym polu|Gracz z naszej frakcji|Opłaca się odrzucić kartę militarną własnej frakcji, bo ostatni gracz z naszej frakcji będzie mógł ją użyć
Wniosek: odrzucać karty opłaca się tylko jeśli punkt wpływu postawiony na pierwszym polu jest parzystym punktem wpływu (2 lub 4). W innych przypadkach chyba lepiej wykorzystać wiedzę o kartach do ewentualnego rozpracowania agentów.
EDIT: A gdyby tak wprowadzić zasadę, że tylko agenci i terroryści mogą kłamać odnośnie zadeklarowanej siły wojsk?