Zauważyłam, że w moim otoczeniu nie bardzo mam z kim porozmawiać o inwestycjach. Ile razy wspomnę, że coś tam inwestuję, to zaraz temat schodzi na kogoś kto zna kogoś kto zainwestował w bitcoina.
A ja używam takich skrótów jak IKE, OIPE, ETF, PPE...
WTF?
Kiedy mówię o giełdzie, to też od razu słyszę o "graniu" i "ryzykowaniu". Nikt nie wnika głębiej albo następuje zmiana tematu. Tak jakby świat giełdy był ciągle zarezerwowany tylko dla panów w garniturach rozmawiających przez telefon komórkowy wielkości cegły.
Powoli wchodzę w ten świat. Nie mam garnituru, nie mam garsonki. Nie mam wykształcenia ekonomicznego. Nie mam znajomych, którzy już inwestują. Ba...nawet nie mam grubej kasy do zainwestowania. W dodatku nie jestem też już najmłodsza.
Zaczęłam praktycznie od zera.
Czytam. Słucham. Oglądam.
A potem działam.
Wczoraj kupiłam swój pierwszy ETF.
Powoli. Systematycznie. Do przodu.