Wczoraj wieczorem się mocno zdziwiłem, ale tylko na chwilę. Rzeczywistość szybko i skutecznie sprowadziła mnie na ziemię. Wyszedłem na balkon zrobić zdjęcie testowe, jak wygląda północny horyzont z nowego lokum. I pierwsza reakcja na zdjęcie "nosz krw, zorzaaa!". Niestety nic z tych rzeczy. To światło z przekaźnika oświetlało niskie chmury na różowo. Ale zorza była w Polsce trzecią lub czwartą noc z rzędu. Ja miałem trzecią czy czwartą noc z rzędu chmurwy. Dzisiaj ma być czyste niebo i co? Parametry oczywiście siadają więc zorzy nie będzie. Ona występuje przeważnie w parze z chmurami. Jakby zjonizowane cząsteczki przyciągały chmury. Niewdzięczne hobby :D
Oprócz tego cały dzień zleciał na relokacji gratów i układaniu mebli po przeprowadzce. Dzisiaj można w końcu w miarę bezpiecznie przemieszczać się po pomieszczeniach, bo do wczoraj gdzie by się stopy nie postawiło, to tam coś leżało. Tu jakiś karton, tam jakaś patelnia (dobrze, że nie gorąca :D) Jakoś to już wygląda, ale wciąż dużo do ogarnięcia. Dzisiaj jednak bez szaleństw. Zaczynam nocki, więc trzeba się oszczędzać zwłaszcza, że obudziłem się o 4 i koniec. Nie ma spania.
Podajnik pelletu się zaciął w nocy i piec zgasł. Pizga jak na biegunie. Pierwszy przymrozek się pojawił tej nocy, a na piętrze stare drzwi balkonowe czekają na uszczelnienie a najlepiej wymianę i się wychłodziło. Dopiero co rozpaliłem na nowo, więc siedzenie przed laptopem bez ruchu oznacza gruby polar jako konieczność. 15 stopni w pokoju to jednak trochę mało :D
Strasznie mi ostatnio siedzi w głowie ten singiel Calvina. Na parkiecie nie do zatrzymania przy takim graniu 🕺