Na nic czasu ostatnio. Ciagle coś do załatwienia, umówienia, ogarnięcia itp. Dzisiaj wizyta specjalisty od pieca. Niby coś zrobił, wentylatory chodzą lepiej, ale mam wrażenie że nie miał pomysłu i po prostu coś podłubał żeby wyglądało profesjonalnie i że wie co jest grane. Czas pokaże co z tego będzie.
Jutro po pracy trzeba oddac router, który był wypożyczony na czas umowy, kiedy mieszkaliśmy w Bielsku. I znowu powrót z BB pociągiem do Żywca i stamtąd busem na wioche. Nie mam kiedy się wybrać na oglądanie samochodu do kupna. Może w kolejny weekend, zobaczymy.
Dzisiaj w robocie całe zarządzanie goniło jak opętane, bo jutro wizytacja jakiejś tam szychy ze Stanów (głównego dyrektora, najważniejszej osoby w całej firmie czy kogoś tam. Kto by się przejmował;), więc musi być pięknie, czysto i wszystkie ścieżki na posadce wymalowane na nowo. A skończy się jak zawsze na tym, że gość nawet kroku na produkcji nie postawi.
Gruba sprawa z podwyżkami, po raz pierwszy w historii nie ma kompromisu dyrektora naszego zakładu i związków zawodowych. Być może sprawa trafi do sądu.
Jutro liderzy i kierownicy dadzą nam pewnie popalić i będzie czepianie o wszystko. Nie cierpię pierwszych zmian, zwlaszcza kiedy wypadają przy wizytacjach czy audytach. Maszyna wali Ci się na głowę, masz dość wszystkiego, od początku wszystko sie psuje i próbujesz to ogarnac a jakaś głupia pinda Ci zrobi wojnę, bo twoje „ok” w rubryce kontroli wyrobu wygląda jak „nok” i dlaczego tak. Jak nauczycielka w podstawówce będzie mnie uczyła czytać. Wiem, że taka ich praca itp., ale czasem poziom czepielstwa sięga tak wysokich szczebli, że się nie da.
Kominiarz uwówiony na przegląd, dawno nie był robiony. Ciekawe co tam w kominie piszczy. Facet od remontów w końcu się określił i niby od czwartku mają wchodzić z robotą. Zobaczymy.
Będzie tyle na dzisiaj, zabieramy sie za serial „Potwór - Historia Eda Geina”. Mocno mocny serial.