Dzisiaj odbył się pogrzeb wujka. Jego śmierć była największym wstrząsem w moim życiu. Nigdy na żadną do tej pory tak nie zareagowałem. Być może dlatego, że w większości przypadków w bliskiej rodzinie człowiek był już na to przygotowany ze wzgledu na wiek czy stan zdrowia. Tutaj nic nie wskazywało na to, a przynajmniej takiej wiedzy nie posiadam. Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że go nie ma i nie wyobrażam sobie swiata bez niego. Był ważną osobą dla wielu w tym dla mnie.
Po pogrzebie tradycyjna stypa z poczęstunkiem i wspomnieniami. Wstępnie też się ugadaliśmy jak pomagać jego żonie przy gospodarstwie domowym, bo sporo tam do ogarniecia.
Wujek był miejscowym „złotą rączką”. Wszystkie domy w sąsiedztwie jakie powstały w ostatnich kilkunastu latach, zostały wybudowane jego rękami. Wszelkie remonty, elewacje, ogrodzenia. On wszystko ogarniał. Miejscowy bohater, spajał całe sąsiedztwo także przez organizacje licznych imprez w swoim domu, na tarasie, w ogrodzie. Odszedł jeden człowiek, zmieni się całe sąsiedztwo.
Mieszkał w domu rodzinnym dziadka i także mojego ojca. Sam mieszkałem tam w dzieciństwie. Miejsce odizolowane, na wzgórzu. Jest tam może 15 domostw. Większość wybudowanych przez niego. Miejsce z pięknym widokiem na Pasmo Przedbabiogórskie i samą Babią Górę.
Ciągle myślę dzisiaj o tym co się stało, wspominam i smutek doskwiera. Pewnie tak jeszcze będzie przez jakiś czas…




Babiej Góry nie było dzisiaj widać. Utonęła w chmurach.