Obudził mnie alarm. Pamiętam, że miałam jakiś totalnie dziwny sen, że kiedy się obudziłam to czułam się wyrwana z osobnej fabuły. Niestety, alarm był bezlitosny i musiałam zwlec się z łóżka. Moją sytuację idealnie obrazował mem z "podziękowaniami" dla mnie z przeszłości, która uznała, że umówienie się na trening o 10 to może być dobry pomysł. Naprawdę, wstałam ale z takim bólem, że się wszystkiego odechciewało. Szybki prysznic, ubrać się w cokolwiek i na przystanek. Dzisiaj aplikacja do śledzenia zbiorkomu mnie ochoczo trollowała. Niby miałam 3 minuty do przyjazdu, idę na spokojnie, mam przecież sporo czasu. Dosłownie dochodziłam od przystanku, a autobus zza rogu zaczął się składać na przystanek. No cóż, przynajmniej nie musiałam za bardzo stać i czekać.
Dojechałam do centrum i postanowiłam, że resztę drogi się przejdę. Była całkiem udana pogoda, słońce, ale nie skwar. Taka idealna bym powiedziała. Na trening przyszłam chwilę spóźniona, ale okazało się, że trener jeszcze rozmawiał z poprzednią klientką, więc na spokojnie się mogłam przygotować i wzięliśmy się do pracy. Dalej ubolewam, bo o ile podpisałam umowę na rok, to okazało się niedawno, że jednak zamykają to studio w Katowicach, więc jeszcze poćwiczę z nimi trochę w czerwcu i to chyba będzie na tyle. Lipiec mam niestety obłożony, więc może być różnie z wizytami u nich. Ogólnie lubię tam przychodzić, chociaż często walczę ze sobą, żeby się jakoś super mocno nie spóźnić na miejsce. Chciałabym jeszcze, żeby te treningi zrobiły ze mnie super koksa, ale na to się niestety nie zanosi.
Potem uznałam, że skorzystam z okazji i zrobiłam małe zakupy. Czy widząc zestaw do punch needle, kupiłam go bez większego zastanowienia? Oczywiście, że tak. Znając siebie pewnie nic z tego nie wyjdzie, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam ostatnio jakąś dziwną słabość do zabaw z tamborkiem, ale absolutnie żadnej nie umiem doprowadzić do końca. Z resztą, moje ostatnie próby montażu materiału na tamborek... Powiedzmy, że bardzo długo się siłowałam, a finalnie nic z tego nie wyszło. Zdecydowanie muszę nad tym popracować i wymyślić jak w ogóle to zrobić, żeby cały materiał siedział, a nie uciekał mi w jedną stronę zostawiając dziurę.
Poza tym ubolewałam nad tym, że wczoraj nie zjadłam ani jednego sensownego posiłku. Dzisiaj w sumie wyszło podobnie, bo po treningu poczułam takie ssanie, że mój odkurzacz powinien osiągać podobne obroty (może jakbym wreszcie z łaski swojej wymieniła worek czy coś???). O dziwo się powstrzymałam, a miałam taką ochotę na piekarnię. Jeszcze ten Tandyr po drodze, nie wiem jak oni to robią, ale zawsze wokół ich piekarni jest taki zapach świeżych wypieków, że to jest niesamowite. Do tego podobno piekarnia gruzińska (a przynajmniej tak się mianują), więc już w ogóle jestem fanką. Tak, kocham wszystkie chaczapuri!
Wróciły twistersy, jeden z ciekawszych collabów między fastfoodami
Czy wstawiłam zdjęcie bez związku z postem? Po części. Zobaczę czy ktoś to czyta czy tylko sypie głosem. Pora na finałowe spanko, a że po powrocie z zakupów właśnie zaliczyłam super przymułę, to pospałam parę godzin. Ciekawe czy uda mi się zasnąć o ludzkiej porze czy będę się kręcić jak kurczak z rożna. No cóż, plan jest dobry, zobaczę rano jak poszło wykonanie. Na szczęście na jutro nie mam żadnego alarmu, więc powinnam się wyspać. Oby.