Na wakacjach wszędzie niemal towarzyszyło nam sąsiedztwo żniw. Bele siana nieraz były aż po horyzont.
Po powrocie do miasta siano było już tylko przysłowiowe. Pogoda marna, ludzie głodni, wystarczy wziąć się do roboty. "Siano" leżało na ulicy i w restauracjach.
Jeździłem z myślą o tym, że nie będę miał w nadchodzących dniach okazji do tego fajnego zajęcia. Stęskniłem się za prozą jeżdżenia na rowerze po mieście.
W trakcie jazdy miałem telefon z propozycją nie do odrzucenia. Kolejna wycieczka i kolejne ogniwo w kalendarzu. To oznaczało, że dzisiejszy dzień był ostatnim rowerowym zarabianiem w tym tygodniu.
Zaczęło się słabo - symboliczne zlecenia za marne stawki plus 10 minut bezpłatnego czekania na wydanie towaru. Potem wszystko się cudownie (Alleluja!) obróciło. Potrójne zlecenie i od razu zarobki przyspieszyły. Potem bywało różnie, ale dobrze. Zaczął kilka razy padać deszcz. 4 razy zmoklem i 3 razy zdążyłem wyschnąć. To oznacza spory ruch. Obrazuje też moja mapka na której zaznaczyły się stawki w tego dnia.
Ostatnio tyle na rowerze zarobiłem w kwietniu. To cieszy, że wyszło całkiem całkiem.
Zarobek na zlecenie był mniejszy bo tych było 18 a nie 15. W sumie wyszło ponad 250 zł bo był też napiwek w aplikacji. Musiałem też odrzucać zlecenia gotówkowe bo po 2 takich zleceniach zostałem bez reszty.
Zdjęcia przedstawiają dzisiejsze widoki z falowców na ul. Kołobrzeskiej, Rzeczypospolitej. Może także z szafy na ul. Gospody.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
