10 dni od ostatniego posta minęło mi jak ostatnie 3 lata przerwy w blogowaniu. Postaram się więc napisać coś luźnego. To niby tylko ponad tydzień... ale czas mija mi ostatnio bardzo szybko. Odkąd Żona wróciła do pracy to głównie zajmuję się dziećmi. I stałem się poniekąd takim kurem domowym. I to kurem pełną gębą, bo nawet piekę placki!
A propo kury domowej to zapraszam na przerywnik muzyczny:
https://youtu.be/DKA03aICC2k?si=qvW3EIu-L007H23R
Przez ostatnie 3 dni upiekłem 2 szarlotki. W zasadzie pomysł na szarlotkę narodził się kilka miesięcy temu podczas trywialnej rozmowy z Żoną. Babcia mojej Żony robi genialnego jabłecznika (do niedawna nie wiedziałem czym różni się jabłecznik od szarlotki). No i wpadłem na pomysł, że jeżeli - daj Boże - nasze wnuki kiedyś kiedyś mają wspominać genialne placki w naszym wykonaniu to... pora zacząć się uczyć piec. No znalazłem prosty przepis na szarlotkę ze stronki AniaGotuje.pl. I tak od paru miesięcy zdarza mi się zrobić to ciacho.

Przepis przepisem, ale oczywiście po kilku nienajgorszych wykonaniach zacząłem eksperymentować. Raz zrobiłem na mące kokosowej - kompletny niewypał. Natomiast ostatnia szarlotka jest pół na pół z jabłkami odmiany Lobo (Lobo rulez) i gruszkami, które dostaliśmy od sąsiadki. I ta jest bardzo smaczna.

Piecze się.
Co jeszcze hmm... w ubiegłym tygodniu, podczas popołudniowych zmian Żonki, wziąłem dziewczyny na piknik i puszczanie latawców. Zabawa była przednia, choć ta młodsza jest jeszcze trochę za młoda. Popołudnie było bardzo aktywne, oczywiście puszczanie latawców skończyło się po kilkunastu minutach - wiatr też nie był najlepszy. Ale atrakcji wokół nie brakowało. Standardowo place zabaw i bieganie po rynku.

Pewnego wieczoru na parkingu podziemnym spotkałem żabę. I choć było już po 21:00 to oczywiście obie Córy chciały zejść zobaczyć żabkę. Młodszą nosiło, żeby ją dotknąć, pogłaskać, czy coś... Natomiast starsza trochę z dystansem do niej podchodziła. Na końcu powiedziała, że chce, żeby żabka zrobiła "kum kum". No niestety żabka nie chciała spełnić tej prośby :(.

Sama se zrób "kum kum".
Kolejnego wieczoru składałem regał i jak to zwykle bywa, zeszło mi dłużej niż planowałem. Na infografikach często jest śmiesznie napisane, coś typu: montaż w 2 osoby zajmuje 30 minut. Mi akurat dane było składać w pojedynkę, dlatego zniecierpliwione Córy musiały później zejść zobaczyć co robię i miałem dwie małe Pomocnice :)

Mała muzykantka konszabelantka napiernicza kluczem o metalowy regał :).
Ze śmiesznych rozmów z 3.5-latką. Jedziemy wszyscy autem (już nie pamiętam po co dokładnie), odbieramy Starszą z przedszkola i aktywizujemy ją jak tylko się da, żeby nie zasnęła. Brniemy w dziwne dyskusje, że ktoś dostanie karę, bo coś tam zrobił. I wyszło tak, że wszyscy dostaną jakąś karę. Młodsza Córa najbardziej dotkliwą - nie dostanie lodów (spoiler: oczywiście wszyscy dostali lody). Żona pyta jaką karę ona dostanie, a Starsza odpowiada:
— Ty się sama zakarujesz.