"Umiesz dotrzymać słowa?"
"Tylko nikomu nie mów!"
"Zostaw to, proszę, dla siebie."
Czy zdarzyło Wam się usłyszeć takie słowa?
A może sami ich czasem używacie?
Żyjemy w dziwnych czasach.
Z jednej strony:
mamy ogromny deficyt zaufania, nie wierzymy telewizji, mediom, propagandzie, sprzedawcom, reklamom, niusom.
Z drugiej strony:
każdy o każdym wszystko wie.
Mamy podane na talerzu najbardziej nawet intymne detale z życia innych ludzi, łącznie z tym co jedzą, z kim sypiają, jakie mają potrzeby fizjologiczne.
Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na coś tak subtelnego jak Dyskrecja?
Byłam ostatnio kilkukrotnie w sytuacji, w której okazywało się, że jestem jedyną osobą, którą dochowała sekretu.
Opowiem o jednej z takich sytuacji, najbardziej oględnej.
Otóż jedna bliska znajoma zwierzyła się ścisłej grupce koleżanek (powiedzmy ok.8 osób), z radosnej nowiny o swojej wczesnej ciąży. Poprosiła, by zatrzymać to dla siebie.
Dla mnie taka informacja jest jasna.
Dla siebie, to dla siebie.
Nie dla mojego męża, nie dla wspólnych znajomych. Nie dla kolejnej osoby, której przekażemy niusa z adnotacją:
"Ale wiesz, to tylko między nami, bo to Tajemnica".
Ja mam tu (w tym punkcie) trochę łatwiej, bo zupelnie nie świerzbi mnie język, nie mam takich pokus, ani chęci bycia pierwszą w przekazywaniu jakiegokolwiek niusa.
Ale wiem, że jednych świerzbi język, a innych kusi przykładanie własnej miary do ważności danego komunikatu.
"I po cóż te sekrety?" - myśli sobie jeden z drugim, - "Wielkie mi halo, to tylko ciąża."
No i przecież wiadomo, że brzucha długo nie ukryjesz. I niby czemu nie podzielić się czymś pozytywnym, nie jest to jakaś wstydliwa, przykra kwestia, którą zdradzamy.
No i przecież i tak się wyda, nie czujemy się mega zobligowani do dochowania takiej tajemnicy.
Ale przecież ten ktoś ma prawo sam decydować komu o tym powiedzieć. Może chce sam zadecydować komu o tym powiedzieć w pierwszej kolejności, aby na przykład wyróżnić osoby, z którymi chce podzielić się jakąś swoją radością. I żeby to usłyszały od niego, a nie od kogoś obcego.
Gatunek popularny, masowy i bezrefleksyjny.
Jeszcze nie odwiesi słuchawki, a już podaje dalej. Jeszcze nie dojedzie do domu, a już wykona z 5 telefonów pt:
"Słyszałeś już najnowszego niusa?!"
On musi, bo inaczej się udusi.
Nawet mi go nie żal.
Kayah - "Na językach"
https://www.youtube.com/watch?v=dJbaMhTQx9k
Jest też taki typ gaduły, który (być może), nie rozgadałby tematu tak sam z siebie i od razu, - gdyby nie PUBLIKA.
Nawigacja small-talkiem bywa podstępna. Jeden nieopaczny zakręt i już obgadywani są znajomi. To takie "bezpieczne" rejony rozmowy, bo gadka o innych zawsze się jakoś lepi.
Tylko że sami, nie bardzo lubimy być bohaterami takich plotek.
Nie róbcie tego innym.
(Oczywiście samo napomknięcie o jakiejś osobie, o czyjejś istotności - nie jest niczym złym. Można przecież wspominać czyjeś imię w towarzystwie - wyłącznie z dobrych pobudek i mówić o kimś pozytywnie. Chyba każdy był czasem świadkiem rozmowy o innych, gdy pojawiają się łzy wzruszenia, bo osoba wspominana jest jedynie w miłym kontekście. I wtedy to nawet fajnie, że taka rozmowa miała miejsce.)
Edyta Bartosiewicz - "Skłamałam"
https://www.youtube.com/watch?v=3o60nohA__o
Czy Waszym zdaniem tajemnica się przeterminowuje? Czy ma datę ważności?
Czy po upływie jakiegoś czasu jesteśmy już zwolnieni z danego słowa?
Myślimy:
"Ech, minęło tyle czasu, na pewno już wszyscy o tym wiedzą, nie muszę się już dłużej z tym ukrywać."
Ale czy to jest Twoja tajemnica, czy czyjaś?
Jeśli czyjaś - to znaczy, że nie jest Twoją własnością, nie masz prawa nią dysponować, to chyba oczywiste. Rozgaduj swoje sprawy, a nie czyjeś. Zajmij się swoim życiem, a nie czyimś.
Pozwól innym samodzielnie decydować o tym - komu mają ochotę powiedzieć o swoich prywatnych sprawach. Nie wyręczaj ich w tym, poradzą sobie. Sami wiedzą najlepiej, kto zasługuje na ich zaufanie.
Bywa też tak, że ktoś w tak zwanej "dobrej wierze" zdradzi Twój sekret, bo ma poczucie, że on wie lepiej, i ukrywana prawda nam szkodzi.
Albo ktoś inny zrobi z nią coś, do czego sami (jego zdaniem) nie jesteśmy zdolni.
Albo "dla naszego dobra" drudzy muszą wziąć sprawę w swoje ręce.
Jeśli faktycznie już tak uważasz i sprawa jest na tyle poważna i ciężka, że Twoim zdaniem wymaga ujawnienia - to nigdy nie rób tego za plecami osoby, która Ci zaufała i powierzyła wrażliwe informacje.
Powiedz jej to!
Porozmawiaj z nią.
"Kochanie, wiem, że podarowałaś mi ten sekret, ale muszę o nim powiedzieć Twojemu lekarzowi, Twojemu mężowi, Iksowi, Igrekowi, itp... bo czuję, że nie umiem inaczej Ci pomóc, a każdy dzień mojego milczenia ryzykuje Twoim zdrowiem lub życiem.
Możesz mnie znienawidzić, ale muszę to zrobić. Jeśli sama tego nie zrobisz, nie udasz się po pomoc - to zrobię to ja. Zbyt mocno Cię kocham, by patrzeć na to bezwolnie, beznamiętnie i bezczynnie. A może zrobimy coś z tym razem?"
Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat.
Mogą też być sytuacje, w których sama informacja nie jest jakoś szczególnie tajemna. Nie dotyczy morderstwa, zaręczyn, awansu, choroby.
Ale dla nas jest bardzo prywatna i nie mówimy o niej byle komu. Możemy przeczuwać, że niewiele osób to zrozumie. Albo czujemy, że nasi bliscy sami nam nie pomogą, a my ich niepotrzebnie obciążymy.
Zatem milczymy i z rozwagą dobieramy sobie rozmówców, oraz osoby, którym jesteśmy w stanie coś powierzyć.
Nie jest wtedy dużym problemem ustalenie, kto wygadał nasze prywatne sprawy, bo doskonale wiemy komu o nich powiedzieliśmy. Tych osób naprawdę jest niewiele.
Ale ostatecznie:
Czy naprawdę muszę za każdym razem podkreślać, że dany temat jest poufny?
Mam wrażenie, że wśród ludzi na poziomie i na pewnym stadium dojrzałości - takich zastrzeżeń wcale nie musimy robić!
Oni sami doskonale to czują, że to są prywatne sprawy, i nawet nie proszeni, zatrzymują to dla siebie.
Dawid Podsiadło - "Nieznajomy"
https://www.youtube.com/watch?v=g4UDeQTjMYk
Jeszcze jedno.
Mam poczucie, że dyskrecja i powściągliwość życiowa jako immanentna cecha niektórych ludzi - to jest jeszcze coś o wiele, wiele więcej.
To subtelna umiejętność obserwacji i wyciągania poufnych wniosków.
Bywa, że jesteśmy w jakiejś sytuacji i coś nam się nasuwa. Widzimy jakichś ludzi w jakimś zachowaniu wobec siebie. Być może oni nas nie widzą, nie mają świadomości, że są obserwowani.
A my po prostu łączymy kropki.
Co zrobimy z tą wiedzą?
A czy koniecznie musimy od razu coś robić?
Mam całe kolekcje takich historyjek, i nikomu o nich nie mówię. Może mi się przydadzą do dalszych życiowych wniosków, a może nie.
To nie muszą być negatywne sytuacje, ani nie muszą być pozytywne. Mogą być po prostu jakieś. Kierunek i zwrot tego wektora nie ma tu znaczenia.
Na pewno nie polecę o tym rozpowiadać na prawo i lewo. Nie użyję tego przeciwko nim.
Zachowam to sobie w sercu.
Na koniec:
Ciekawe, że w określeniu "zdradzona tajemnica" - występuje słowo "zdrada".
Zdrada jest zdradą.
A kto w małym jest wierny, będzie wierny i w wielkim."
(Łukasza 16:10)
Nawigując życiem, po jakimś czasie zaczynamy się doskonale orientować, komu można zaufać, a komu nie.
I że osobie, której możemy powiedzieć sekret, możemy także bez obaw powierzyć klucze od mieszkania, czy opiekę nad dzieckiem.
Bo tak działa Zaufanie.