Wokół półwyspu Snæfellsnes |11| W drodze na górę Horn

@wadera · 2025-09-15 19:56 · PL-TravelFeed

Read this post on TravelFeed for the best experience


Co najmniej osiem kolejnych wpisów z serii "Wokół półwyspu" będzie eksploracją okolic pola Berserkjahraun, odnośnie którego będę używać skrótu "B", by nie powtarzać całej nazwy.

Omawiając krajobrazy oglądane z krawędzi krateru Rauðkúla, zwróciłam waszą uwagę między innymi na górę Horn. O większości gór islandzkich myślę "ona", ale w przypadku Horna to zdecydowanie jest "on" i tak będę o nim pisać. Jeszcze zanim zaczęłam poznawać lokalną topografię, nazywaliśmy go mini Kirkjufelkiem, ze względu na charakterystyczną, szpiczastą sylwetkę.

Horn od strony południowej.
Horn od strony południowej.

To szczyt niewysoki (406 metrów), surowy i pokryty czarnym piargiem; osadzony w niezwykle urozmaiconym krajobrazie. Można go podejść od północy - od strony pola B., lub od południa, gdzie królują dwa jeziora i sielskie mchy. Na pierwsze spotkanie wybrałam wersję drugą i bardzo dobrze - w innym razie moglibyśmy się nigdy bliżej nie poznać.

Wystartowałam dziewiątego czerwca, wieczorem. Było grubo po 19.00, ale i tak miałam sporo dnia w zapasie.

Pogoda była jak marzenie, okolica bezludna. Na przystawkę weszłam na przycupniętą między jeziorami, niepozorną Vatnafell. Jest mniejsza od Horna tylko o 60 metrów, ale jakże odmienna. Taki duży ziemniak. Piszę to z sympatią, bo nasze krótkie spotkanie było przyjemne. Płaska powierzchnia góry, prócz sterty kamieni, oferuje komfortowe materace z mchu.

Vatnafell z dystansu (bryła bez śniegu)
Vatnafell z dystansu (bryła bez śniegu)
Mchowy materac terapeutyczny.
Mchowy materac terapeutyczny.

Widoki były cudowne, szczególnie na część północną - z celem głównym i polem B.

Horn
Horn
Znajomy z poprzedniej wycieczki - krater Grákúla i jego mniejszy brat po lewej.
Znajomy z poprzedniej wycieczki - krater Grákúla i jego mniejszy brat po lewej.
Na tym zdjęciu widać wąwóz, którym szłam później - jedna z niespodzianek dnia.
Na tym zdjęciu widać wąwóz, którym szłam później - jedna z niespodzianek dnia.

Wizyta na ziemniaku przeciągnęła się nieco, lecz w końcu ruszyłam w stronę Horna. Ścieżka prowadząca wzdłuż jeziora rozmiękczała moją wolę nienachalnym, elfickim urokiem. Miałam chęć spędzić resztę dnia w trawie i borówkach.

Do wspomnianego wcześniej wąwozu weszłam około 21.30. Momentalnie zmienił się wystrój i oświetlenie. Podobne metamorfozy towarzyszyły mi tego dnia wielokrotnie i powtarzały się podczas następnych wizyt w okolicy. Jak w studiu filmowym, gdzie na ograniczonej powierzchni ustawiono scenografie do różnych filmów. Czasem wystarczyło obrócić głowę, by znaleźć się w innej bajce.

Idąc wzdłuż skał otaczających wąwóz pomyślałam, że to plan z Gwiezdnych Wojen.

Skały i kamienie wyglądały jak wytłoczki z tworzywa, obłe i gładkie. Robiły wrażenie, jakby można je było kopniakiem posłać w powietrze.

Dotykałam wszystkiego jak dziecko. Powierzchnia przypominała zaschnięte błoto, ale była twarda i szorstka jak papier ścierny.

Myślę, że tutaj i powyżej przez kilka miesięcy w roku leży śnieg, który topniejąc wypłukuje skały i spływa do jeziora. Nie znajduję innego wytłumaczenia tych przedziwnych form. Niektóre z nich to ewidentnie koryta strumieni, wyrzeźbione w miękkie łuki.

Wspięłam się wyżej. Tam, pomiędzy piaskowe skały, poczęły się wkradać pojedyncze elementy kolejnej scenografii - duże kawałki szarej lawy i niewielkie, czarne kamienie wyglądające jak obsydian.

Znalazłam się na styku światów, w centrum kosmicznego bajzlu.

Kilka elementów krajobrazu przykuło moją uwagę - przede wszystkim szeroki, stromy wąwóz prowadzący na północną stronę, ku polu B.

Spoglądając w jego gardziel, oślepiona słońcem, czułam niepokój i fascynację jednocześnie. Chciałam zejść w dół, ale i pójść dalej, na Horna. Chciałam zajrzeć wszędzie. Rozszczepić rzeczywistość i poprowadzić kilka wątków równolegle. Byłoby pięknie tak umieć.

Z braku dostępu do tego poziomu wybrałam Horna, zostawiając wąwóz na kiedy indziej. Czerń poczęła wypierać żółte skały, zwiastując kolejną zmianę dekoracji.

Od Horna oddzielał mnie pagórek obsypany czymś, co wyglądało na zwykły gruz.

Lecz nim nie było. Trzymając się konsekwentnie wcześniejszego skojarzenia uznałam, że musiał się tu rozbić statek obcych.

Po prawdzie jak puściłam wodze fantazji, to zrobiło się trochę nieswojo. Miejscówka miała autentycznie Gigerowski klimat. Miks planu filmowego i galerii sztuki.

A dalej czekał już tylko on. Przyjemniaczek. Mając świeżo w pamięci dupotarkę na Drápuhlíðarfjall zastanawiałam się: iść - nie iść?

Poszłam i nie żałuję, ale zdjęcia pokażę następnym razem, bo tu już trochę ciasno.

Islandzkie historie:
Islandia wte i wewte:
W stronę Rejkjawiku - Wielorybi Fjord (Hvalfjörður)
Podróż przez interior: przystanek Hveravellir
Landmannalaugar. Czy góry tęczowe są tęczowe?
Czy pafiny są słodkie?
Wokół półwyspu Snæfellsnes:
Międzywymiarowa Gra w Klasy
Wodospady Svöðufoss i Kerlingarfoss
Spacer do krateru Búðaklettur
Czarny kościół i wodospad Bjarnarfoss
Klify Hellnar i Arnarstapi
Plaża Djúpalónssandur i tajemniczy krąg
Helgafell, jedna z wielu świętych gór
Laugarbrekka i matka z Winlandii
Basen Bárðura
Góra Drápuhlíðarfjall
Berserkjahraun - kratery zamiast planu
Lokalnie | aktualnie:
Z Wilsonami pod Grundafoss
Na dziko!
Sumardagurinn fyrsti czyli pierwszy dzień lata
Życie niegdyś morskie
Tu Orzeł
Aktualizacja zimowa
Lato w złocie
Historie dokończone - Klakkur
--- View this post on TravelFeed for the best experience. [//]:# (!pinmapple 64.927297 lat -22.927031 long d3scr)

#polish #photographylovers #pl-travelfeed #worldmappin #snaefellsnes #amazingnature #aroundtheworld #haveyoubeenhere #photography #berserkjahraun
Payout: 0.000 HBD
Votes: 315
More interactions (upvote, reblog, reply) coming soon.