Read this post on TravelFeed for the best experience
Poprzedni wpis zakończyłam blisko celu. Wdrapanie się pod skalny grzebień wieńczący szczyt Horna zajęło mi około pół godziny, bardzo umiarkowanym tempem. Ten odcinek prowadził po niemal całkowicie jałowym, czarnym piargu.
Tu i ówdzie natykałam się na porzucone - czy raczej starannie ustawione - rekwizyty. Jakby ktoś chciał urozmaicić ten jednorodny krajobraz.
Byłam już na tyle wysoko, by móc zerknąć na południową stronę - na jeziora, pomiędzy którymi zaparkowałam samochód i odwiedzoną kilka godzin wcześniej Vatnafell.
Na północy królowało pole B. Z tej perspektywy miejsce katastrofy statku obcych znów przypominało zwykły pagórek obsypany gruzem.
Zbliżała się 22.30, gdy podchodziłam pod szczyt. Jego cień skutecznie tłumił ciepłe promienie zachodzącego słońca. Przez chwilę czułam dojmujące osamotnienie w tym dziwnym, odrealnionym wymiarze. Zaraz jednak objęła mnie fala spokoju i przekonania, że jestem we właściwym miejscu, całkowicie bezpieczna. I że nigdy nie jestem sama, jakkolwiek to rozumieć. Jakby na potwierdzenie tego, na sypkim podłożu wypatrzyłam delikatne ślady pozostawione przez inną, dwunożną istotę. Było mi zadziwiająco dobrze na tej czarnej pustyni.
Wspinaczkę zakończyłam pod czubkiem skalnego zwieńczenia Horna, na granicy komfortu. Następnie przeszłam trawersem kawałek na północ, by bez przeszkód nacieszyć oczy widokiem na pole Berserkjahraun.
Jeziorko, w które dzisiaj wgryza się lawa, powstało na skutek erupcji. Zasilają go liczne, wężowate strumienie spływające z okolicznych wzgórz.
Oglądając tę scenerię z góry zaczęłam lepiej widzieć jej historię. Mogłam sobie wyobrazić zielone pola sprzed erupcji, następnie jak otwiera się ziemia - pierwsza, druga, trzecia i w końcu czwarta szczelina - i zaczyna wypływać lawa. Jak rosną stożki, a pełzający ogień pochłania okolicę. Jak wzbierają strumienie, które do tej pory swobodnie spływały do oceanu.
A potem mijały wieki, w końcu tysiąclecia. Lawa ostygła i pokryła się grubym, szarym mchem. Ludzie zbudowali farmy i spisali sagi. Aż przyszło teraz i ja patrzę na to wszystko. Czy ktoś będzie patrzył za sto i tysiąc lat?
Tak sobie rozmyślałam, przeżuwając prowiant i cykając fotki. Tymczasem słońce konsekwentnie schodziło coraz niżej. Horyzont był przysłonięty wzgórzem, więc właściwego zachodu słońca nie udało mi się obejrzeć z tej perspektywy.
Poczekałam więc, aż złota tarcza schowa się za grzbietem góry i zarządziłam odwrót. Szłam najkrótszą możliwą drogą, byle szybciej.
Po drodze zahaczyłam o skalną scenografię wąwozu opisanego w poprzednim odcinku.
Kiedy szłam wzdłuż brzegu jeziora (jakże inna oprawa od tej sprzed kilku godzin!) uświadomiłam sobie, że jednak jest szansa by załapać się na prawdziwy zachód słońca.
Ostatni kwadrans prawie biegłam, chcąc dotrzeć na pagórek, z którego jak mniemałam otwierał się widok na horyzont. Zdążyłam :)
Słońce zaszło kilka minut po północy, chowając się za Fiordami Zachodnimi. Żal było wracać do domu, choć czułam ogromne zmęczenie. Trudno uwierzyć, że w niecałe pięć godzin można zwiedzić tyle światów, poczuć tak wiele i przemielić tyle myśli. Na trzeźwo. Chociaż cholera wie, co tu się unosi w przestrzeni. Z pewnością coś wysoce uzależniającego, bo już następnego dnia wróciłam pod Horna, tym razem od północnej strony. Nie mogłam zapomnieć magnetycznego poczucia grozy, gdy spoglądałam w gardziel wąwozu prowadzącego spod szczytu na pole Berserkjahraun.
Islandia wte i wewte:
W stronę Rejkjawiku - Wielorybi Fjord (Hvalfjörður)
Podróż przez interior: przystanek Hveravellir
Landmannalaugar. Czy góry tęczowe są tęczowe?
Czy pafiny są słodkie?
Wokół półwyspu Snæfellsnes:
Międzywymiarowa Gra w Klasy
Wodospady Svöðufoss i Kerlingarfoss
Spacer do krateru Búðaklettur
Czarny kościół i wodospad Bjarnarfoss
Klify Hellnar i Arnarstapi
Plaża Djúpalónssandur i tajemniczy krąg
Helgafell, jedna z wielu świętych gór
Laugarbrekka i matka z Winlandii
Basen Bárðura
Góra Drápuhlíðarfjall
Berserkjahraun - kratery zamiast planu
W drodze na górę Horn
Lokalnie | aktualnie:
Z Wilsonami pod Grundafoss
Na dziko!
Sumardagurinn fyrsti czyli pierwszy dzień lata
Życie niegdyś morskie
Tu Orzeł
Aktualizacja zimowa
Lato w złocie
Historie dokończone - Klakkur
---
View this post on TravelFeed for the best experience.
[//]:# (!pinmapple 64.929107 lat -22.931022 long d3scr)