Właśnie wróciłam z dwutygodniowego wyjazdu do Wietnamu, który sama organizowałam. Przed wyprawą miałam dużo wątpliwości i lęków w głowie. Przeczesywałam internet, żeby sobie rozjaśnić kilka kwestii. Po wyjeździe jestem już trochę mądrzejsza i chciałam zebrać tutaj swoją wiedzę i doświadczenie. Może komuś to pomoże.
Gdzie i kiedy jechać?
Pierwsza kwestia to ustalenie kiedy jechać. Wszystko oczywiście zależy od regionu. Ja wybrałam Hanoi i Wietnam Północny. Akurat w tej kwestii łatwo znaleźć odpowiedź w internecie. Z różnych stron wynikało, że najlepiej od października do grudnia. Temperatury są niższe i nie ma tajfunów i w tym czasie jest najlepsza pogoda, chociaż jest wtedy teoretycznie sezon, więc ceny mogą być trochę wyższe. Mi najbardziej zależało na tym, żeby nie było tajfunów, więc w lutym uznałam, że październik będzie najlepszym terminem i na ten miesiąc wykupiłam bilety. Na początku myślałam o grudniu, ale bałam się, że w górach może być już dość chłodno a planowaliśmy mały trekking.
Oczywiście rzeczywistość wszystko zweryfikowała. Nasz wylot miał mieć miejsce 6.10 i w Hanoi mieliśmy lądować 7.10, ale pogoda zadecydowała, że w tym czasie ma przechodzić tajfun Matmo, a dopiero co przeszedł tajfun Bualoi i spowodował dość spore zniszczenia. Część Hanoi znalazła się pod wodą a w górach były osuwiska, wezbrane rzeki a niektóre wioski zostały zalane.
Zatem stroną, którą głownie śledziłam przed wyjazdem była zoom.earth na której było widać siłę i trasę tajfuna Matmo. Na szczęście tajfun przechodził bardziej na granicy wietnamsko-chińskiej, ale jego przejście wiązało się też z silnymi opadami, których kulminacja miała miejsce 6.10. Przyznaję, że sprawdzałam, jakie są możliwości przełożenia terminu lotu. Miałam wszystko już dograne - i noclegi i transport na miejscu. Kontaktowałam się z hotelami, w których miałam zarezerwowane noclegi i informowali mnie o sytuacji na bieżąco. Ostatecznie okazało się, że nie muszę nic zmieniać w swoim planie, ale pozostawałam czujna. Tajfun Matmo wywołał spore powodzie w Północnym Wietnamie.
Także można sprawdzać i czytać i wybierać termin z mniejszym ryzykiem pojawienia się takich sytuacji, ale mimo wszystko nie ma się do końca pewności czy nie wystąpią.
Loty
Ja rezerwowałam swój lot w lutym z terminem na październik i bilety w obie strony dla jednej osoby kosztowały ok 3400zł (Quatar Airways). Wylot z Warszawy do Hanoi z przesiadką 2,5h w Doha. I ten czas był wystarczający na przesiadkę. Powrót był bardziej męczący, bo w Doha mieliśmy tym razem 10h przerwy. Jest to do przeżycia, trzeba tylko na lotnisku znaleźć Quiet Room. Są tam niewygodne leżanki, ale można też położyć się na podłodze. Zaleta jest taka, że faktycznie jest tam cicho. Minus to zbyt silna klimatyzacja.
Co do rezerwacji miejsc w samolocie, to można wybrać za dopłatą, żeby siedzieć obok siebie. My tego nie zrobiliśmy, ale tuż przed odprawą była opcja darmowego wyboru miejsc. Niestety z powrotem jakoś to nie działało, ale i tak miejsca zostały nam przydzielone obok siebie.
W każdym samolocie były posiłki. Menu można sprawdzić na kilka dni przed wylotem. Teoretycznie były 3 opcje, w praktyce często pozostawały dwie. Napoje (w tym alkohol) w cenie biletu. Zazwyczaj stewardesy przechodziły z napojami 2 razy, czasem jeszcze dodatkowo roznosiły soki. Poduszka i kocyk dostępne za każdym razem oraz zestaw "przetrwania", czyli zatyczki do uszu, szczoteczka do zębów, opaska zasłaniająca oczy i skarpety (zapewne dla osób mających problem z krążeniem).
Niestety mnie "załatwiła" kanapka w drugim samolocie, także moje problemy z żołądkiem zaczęły się już na pokładzie i towarzyszyły mi przez kilka pierwszych dni.
Kolejna rzecz, którą sprawdzałam to czy są kolejki na lotnisku w Hanoi do odprawy imigracyjnej. Tak są. My czekaliśmy prawie godzinę. Niestety nie było tam ani sprawnie działającej klimatyzacji ani lotniskowego wi-fi. Można wykupić wcześniej coś co się nazywa "fast track" i kosztuje jakoś 30$. Dla mnie kolejka była o tyle stresująca, że miałam przez booking.com wykupioną taksówkę (za 38zł) i było powiedziane, że kierowca będzie czekał 45min od godziny przylotu.
Na ten moment jeśli jedzie się do Wietnamu w celach turystycznych do 45 dni, to nie trzeba mieć wizy. Jedna formalność mniej.
Po odebraniu bagażu z nikłą nadzieją poszliśmy szukać naszej taksówki. Wcześniej dostałam informację na WhatsAppa, że przy słupku numer 9 będzie wisiała tablica i będzie tam moje nazwisko. Okazało się, że faktycznie tak było i zaraz podszedł jakiś pan i zapytał czy to ja. Potwierdziłam. Powiedział, że mamy poczekać chwilę i zaraz zorganizuje nam taksówkę. Przy okazji chciał nam jeszcze wcisnąć kartę SIM za 10 euro, ale odmówiłam, bo wiedziałam, że taniej można kupić w centrum. Oczywiście on był zdziwiony, że można taniej, więc jeszcze trochę nalegał, ale byłam stanowcza.
W między czasie próbowałam złapać wi-fi lotniskowe, ale średnio mi się to udawało a w tym czasie co chwilę ktoś nam proponował taksówkę. W końcu nasz pan wrócił do nas i zapakował do jakiegoś auta, które miało nas zawieźć do hotelu i tak też się stało.
Innym sposobem jest autobus, który jest dużo tańszy i kosztuje klika złotych. W moim przypadku miał to być autobus nr 17. Zazwyczaj wybieram taką opcję, ale wiedziałam, że będziemy dość zmęczeni i nie byłam pewna czy nie będzie lało.
Podobnie cenowo wychodzi zamówienie taksówki przez aplikację Grab (jak dla mnie to obowiązkowa aplikacja).
Również hotel oferował nam zorganizowanie taksówki za 15$. Natomiast odradzałabym branie wszystkich innych niepewnych taksówek.
Kolejną informacją związaną z lotami, ale powrotnymi jest wymiana punktów Avios. Miałam zainstalowaną aplikację i zapisałam się do klubu Quatar Airways, więc za każdy lot były przyznawane punkty. Okazało się, że mogę za nie zrobić zakupy w Doha w strefie Duty Free. Oczywiście można też je wykorzystać przy rezerwacji kolejnych lotów, ale ponieważ nie latam tak często, to stwierdziłam, że najlepiej je zamienić na daktyle (4x500g) i kawę (500g). Nie wiem jaki był przelicznik, więc pytałam osoby z obsługi. W sumie wyszło chyba, że mam jakieś 50-60$ do wydania (ok 7800 punktów).
Co zabrać?
Tutaj to miałam prawdziwe dylematy. Byłam już w Azji dwa razy, mam nawet zrobioną listę rzeczy do zabrania, ale za każdym razem jest kilka rzeczy, co do których nie mam pewności czy się przydadzą.
Zwłaszcza, że planowaliśmy trekking w górach (w Sapie) i na szczycie najwyższej góry Wietnamu również panują różne warunki. Mimo wszystko uznałam, że buty w góry się nie przydadzą tym razem. Wyjechałam w tenisówkach i na miejscu kupiłam sobie buty... jak się okazało do biegania po górskim terenie, ale były bardzo wygodne. Zapłaciłam za nie 100 zł, chociaż cena wyjściowa była 140 zł. Wzięłam też sandały i klapki.
Zapakowałam również lekką kurtkę (założyłam ją tylko raz na górze) i bluzę (ze względu na klimę w nocnych autobusach była w użyciu dość często).
Zastanawiałam się nad powerbankiem, ale ostatecznie nie wzięłam. I też nie miałam potrzeby korzystania z niego potem.
Przejściówka do kontaktu również nie była potrzebna (akurat nie miałam). Zbędna była także antykomarowa wtyczka z płynem.
Na deszcz myślę, że wystarczy zwykły foliowy płaszcz przeciwdeszczowy.
Generalnie w październiku było nadal bardzo gorąco, więc głównie dominowały rzeczy z krótkimi nogawkami i rękawkami. Nie ma co brać za dużo ciuchów ze sobą, bo w każdym hotelu można zrobić pranie. A jak zabraknie, to można kupić na miejscu. My przy wyjeździe mieliśmy plecaki zapakowane do połowy i ważyły jakoś 6,5 kg. Chcieliśmy mieć miejsce na zakupy, które przywieziemy do Polski, więc nie ma sensu upychać plecaka na maksa tylko dlatego, że jest miejsce. Ręcznik w sumie przydał się tylko na rejs statkiem i na plażę, a tak to w każdym hotelu był dostępny, tak samo jak podstawowe kosmetyki (żel pod prysznic, szampon, szczoteczka do zębów, patyczki do uszu, maszynka do golenia, grzebień).
Czołówka się nie przydała.
Zastanawiałam się też czy w górach będą pijawki i czy potrzebuję jakieś skarpety antypijawkowe. Na szczęście pijawek nie było.
Ja biorę również zapasowe szkła kontaktowe, gdyż z nich korzystam.
Wzięłam również dwa dodatkowe obiektywy, zapasową baterię do aparatu i kartę SD.
Co załatwić przed wyjazdem?
-
Wykupić ubezpieczenie. Nad tym punktem chyba nie ma co dyskutować. Ja bez ubezpieczenia zagranicę się nie ruszam, bo kilka razy niestety musiałam korzystać.
-
Przygotować apteczkę. Nam podczas wyjazdu przydały się głównie plastry i gastrolit/orsalit oraz loperamid na problemy żołądkowe. Ostatecznie nie wykupiliśmy antybiotyku na cięższe przypadki zatruć ani malaronu. Mieliśmy repelent przeciw komarom, chociaż w Hanoi w ogóle go nie używaliśmy. Niestety w dniu kiedy zapomnieliśmy z hotelu w Sapie okazało się, że pod wieczór lata ich kilka. I mnie ugryzły ze dwa. Póki co nie panikuję, ale muszę się też obserwować w najbliższym czasie uważniej i pamiętać o tym fakcie. Co do szczepień, to nie są obowiązkowe, także ta kwestia jest już indywidualna. Nie będę tu pisać czy trzeba czy nie, bo każdy sam o tym decyduje. W każdym razie ja przed takimi wyjazdami konsultuję się z lekarzem medycyny podróży.
-
Zarejestrować się na stronie MSZ w systemie Odyseusz. To też nie jest obowiązkowe, ale w przypadku jakichś niespodziewanych wydarzeń może się przydać. Ja za każdym razem przed wyjazdem do Azji rejestrowałam się.
-
Załatwić noclegi. Wolę to zrobić wcześniej i potem nie myśleć już o tym w czasie podróży, gdzie będę spać, tylko korzystać z wyjazdu. Zazwyczaj wybieram noclegi z możliwością bezpłatnego odwołania rezerwacji, co w przypadku tajfunu mogło być przydatne. W Wietnamie jest dużo różnych opcji. Zazwyczaj mieliśmy noclegi ze śniadaniem, średnia cena to ok 56zł za noc za osobę. Można też znaleźć taniej. Można też oczywiście drożej.
-
Załatwić transport. Akurat przejazdy można ogarnąć na miejscu, chociaż ja też wolałam mieć to już z głowy i wykupiłam 2 nocne przejazdy w tzw. sleeping bus przez stronę 12go.asia. Minus jest taki, że nie mogłam wybrać miejsca w autobusie oraz miałam bilety bez możliwości odwołania.
-
Zainstalować aplikację Grab, czyli takiego azjatyckiego Ubera. Bardzo przydatna w Hanoi i Sapie. Ja w Polsce kompletnie nie korzystam z taksówek, ale w Hanoi często było to konieczne. I dość tanie.
-
Wymienić pieniądze. My zabraliśmy ze sobą głównie dolary. Kupiliśmy też 500 000 VND w Polsce, tak na wszelki wypadek, ale po bardzo słabym kursie. Na miejscu można wymienić w jednym z wielu sklepów jubilerskich. Oczywiście jest ich tyle, że nie wiadomo w którym. My za pierwszym razem trafiliśmy na słaby kurs. Za drugim razem na dużo lepszy w Quang Huy Gemstone.
-
Ogarnąć kartę SIM. Jak ktoś ma możliwość to może wykupić eSIM, ja natomiast kupowałam kartę już na miejscu. Polecam iść do sklepu Viettel Store w centrum, tam za 210 000 VND można kupić kartę z 4GB/dzień. Trzeba mieć paszport ze sobą. I jest to chyba najpewniejsze miejsce i myślę, że bardzo dobra cena.
-
Sprawdzić datę ważności paszportu. Nie może się kończyć za mniej niż 6 miesięcy.
-
Ważne informacje, numer polisy i numer assistance, adresy hoteli zapisać na kartce. Zeskanować też paszporty i wydrukować.
-
Podlać kwiatki :) Zapłacić rachunki lub ustawić automatyczne przelewy. Zakręcić wodę, gaz. Zostawić komuś zaufanemu klucze od mieszkania i informacje o naszym planie podróży.
-
Sprawdzić czy ma się wystarczającą ilość pamięci w telefonie, gdyż zapewne przybędzie tam dużo zdjęć i filmików.
To chyba póki co tyle. Oczywiście pewnie jest to wszystko do modyfikacji w zależności od potrzeb i celu podróży. To nie są porady, a tylko moje przemyślenia, które można wykorzystać bądź nie.
Ja generalnie boję się prawie wszystkiego, więc naprawdę mnie to dziwi, że poleciałam trzeci raz do Azji i po raz kolejny w głównej mierze na własną rękę.
Wyjazd miał miejsce w październiku 2025
View this post on TravelFeed for the best experience.