Lato sobie poszło. Jesień rozpoczęła się chłodem i... remontem w kamienicy, w której mieszkamy z Agą. Od poniedziałku śpię na raty, bo po 8.00 w sąsiednim mieszkaniu zaczyna się wiercenie i walenie w karton-gipsowe ściany. Zbieram się więc i idę z Aryą spać dalej do KBK. Dobrze, że mam w ogóle taką opcję, bo byłbym nie do życia.
Z kolei w najbliższą sobotę remont wróci do Królestwa. Planowane jest kończenie instalacji elektrycznej w magazynie, który zamieni się częściowo w biuro. Pozwoli to odgruzować pracownię i wiele wskazuje, że w październiku będzie można z niej już korzystać i wrócić do warsztatów ceramicznych.
Jeśli chodzi o działania w Królestwie, to początek jesieni rozpoczął się dość spokojnie. Na wtorek i środę specjalnie nic nie planowałem, żeby móc spokojnie ogarnąć porządek. Mimo to pustek nie było. Każdego wieczora pojawiali się stali bywalcy (nowi i starzy). Udało się nawet przetestować grę zimnowojenną. Przychodziły też nowe osoby. Jeszcze rok temu byłoby maks kilka osób.
Czwartek za to był intensywny. Najpierw KBK odwiedzili uczniowie z liceum Montessori. Potem był balfolk. Ludzi dużo. Królestwo tętniło życiem. To, o co toczyła się walka przez ostatnie lata stało się rzeczywistością. Choć wciąż pole do zmian jest duże. Na kilka dni przed końcem września frekwencja jest na poziomie 580 odwiedzin. Niewykluczone, że uda się po raz kolejny przekroczyć 700.
Instagram dalej działa. Viralowa rolka ma już prawie 196K wyświetleń. KBK ma ponad 3K obserwujących. Szkoda tylko, że rolka z Makłowiczem nie wypaliła. Choć z drugiej strony ponad 4K wyświetleń to i tak lepiej niż cokolwiek opublikowanego wcześniej (bez płatnej promocji).
Rok temu podczas HiveFestu w Splicie mówiłem o tym jak bardzo zmieniło się Królestwo przez prawie pół roku. Tymczasem dziś jesteśmy w punkcie, o którym wtedy można było pomarzyć.