Ten tydzień minął na próbie zmierzenia się z pewnym problemem, który przypomina ten, opisany przeze mnie tutaj. Zdumiewające jest to, jak podobne bolączki wracają w zupełnie innym miejscu i w zupełnie innym czasie, choć jak zwykle różnią się one w szczegółach. Tak czy owak nowe utrapienie jest de facto starym, które wróciło po dwóch latach a wcześniej miało kilka rozdziałów przeróżnych dram związanych głównie z alkoholem.
Gdyby jednak chodziło raz jeszcze o alkohol, to nie byłoby żadnego dylematu. Prosta sprawa - dożywotni ban. Tu jednak kwestia dotyczy głównie ogólnie pojętego komfortu. Z jednej strony sporo osób komunikuje mi, że nie czuje się komfortowo w towarzystwie pewnej osoby, z drugiej jednak mam opory wobec ograniczania jej prawa przekraczania granicy otwartej enklawy. Najlepiej byłoby gdyby zrozumiała, że irytuje ludzi i sama się wycofała. W myśl starej, rigczowej zasady: "nie chodź tam, gdzie cię nie chcą".
Ale dlaczego w ogóle do tego wracam? Otóż przez całe to zamieszanie zapomniałem stworzyć wydarzenie na Facebooku dla wczorajszej Nocy planszówkowej. Co jednak najciekawsze uświadomiłem to sobie dopiero koło 22.00, kiedy @bogdang zapytał mnie dlaczego nie ma wydarzenia na FB.
Wydarzenia nie było, a mimo to KBK i tak pękało w szwach. Przyszli starzy i nowi stali bywalcy. Pojawiły się też trzy osoby, które zobaczyły rolkę na Instagramie (wciąż dociera do ludzi). Cóż, kolejny widoczny znak jak bardzo zmieniło się KBK przez ostatnie dwa lata. Dwa lata temu taka sobota byłaby martwa...
I tu pojawia się pytanie: a może ogromny skok, jaki zrobiło Królestwo przez ostatni rok to nie tylko efekt promocji, ale również (a może przede wszystkim) braku problemów z komfortem ludzi, które mieliśmy w poprzednich latach? Przecież to nie jest tak, że wcześniej nowi goście w ogóle nie pojawiali się w KBK. Owszem, przychodzili... Problem tylko w tym, że bardzo rzadko wracali. Co o tym decydowało? Może właśnie komfort przebywania w Królestwie, a raczej jego częsty brak...